Polska Służba Zdrowia jest niemiłosiernie niedofinansowana… brakuje pieniędzy, aby zorganizować opiekę medyczną nad obywatelami, która byłaby zadawalająca.
Dlatego kwitnie rynek prywatnych ubezpieczycieli medycznych takich jak MediCover czy LuxMed. Te firmy działają już znacznie sprawniej, a czas oczekiwania na wizytę lekarską jest wielokrotnie niższy. Jednak, jeśli chodzi o rehabilitację, nie radzą sobie zbyt dobrze.
Trzeci sektor rynku fizjoterapii to prywatne gabinety, które świadczą usługi o najlepszej, jakości.
Problem z jakością rehabilitacji w NFZ
Jest jednak pewien problem, jeśli chodzi o usługi rehabilitacyjne. Prywatni ubezpieczyciele skopiowali system, który funkcjonuje w NFZ, a który został wymyślony wiele, wiele lat temu, kiedy to Nauka Rehabilitacji dopiero raczkowała w Polsce.
Kim jest dzisiaj Fizjoterapeuta
Obecnie Fizjoterapeuci przechodzą 5 letnie studnia magisterskie na Uniwersytetach Medycznych lub Akademiach Wychowania Fizycznego. Studia te są dopiero rozgrzewką do stania się dobrym fizjoterapeutą, potem konieczne są dalsze szkolenia. Dobry fizjoterapeuta wydaje średnio 10 tysięcy złotych rocznie na dodatkowe kursy, na których uczy się diagnozować liczne dysfunkcje i choroby. Fizjoterapeuci są przygotowani do odróżnienia czegoś, w czym mogą pomóc od problemu, z którym pacjent musi udać się do innego specjalisty. W obrębie fizjoterapii wyróżniamy fizjoterapię: dziecięcą, ortopedyczną, neurologiczną, geriatryczną, kardiologiczną, pulmonologiczną i uroginekologiczną. Każdy fizjoterapeuta samodzielnie wybiera, która dziedzina interesuje go najbardziej i uczęszcza na odpowiednie, dodatkowo płatne kursy.
System z PRL-u
System, więc stworzony w czasach PRL (na stan ówczesnej wiedzy działał świetnie), teraz jest nieadekwatny w stosunku do rozwoju i możliwości fizjoterapii.
Mam tu na myśli takie zabiegi jak: różnego rodzaju prądy, pole magnetyczne, laser, ultradźwięki czy 10 minutowe masaże klasyczne. Te zabiegi są wielokrotnie mniej skuteczne niż działanie wykwalifikowanego fizjoterapeuty manualnego (przynajmniej, jeśli chodzi o moją działkę, czyli ortopedię i neurologię).
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka:
– brak pieniędzy na reformy,
– lekarze uczą się na studniach tylko o fizjo-systemie z PRL i to tylko pobieżnie. Jeśli dany lekarz nie zainteresuje się bliżej tematem, to jego/jej wiedza jest mocno ograniczona
– lekarze nawet, jeśli interesują się tematem, to w ramach NFZ ( u prywatnych ubezpieczycieli tak samo) mogą przypisać tylko zabiegi z systemu PRL, które nie działają tak dobrze, pacjent wraca niezadowolony… Jak więc lekarz ma mieć dobre mniemanie o tej dziedzinie medycyny?
Sektor prywatnych gabinetów fizjoterapeutycznych
W tym sektorze fizjoterapia rozkwita najbardziej!
Po pierwsze fizjoterapeuci mają do dyspozycji całą godzinę na pracę indywidualną z pacjentem, w innych sektorach to prawdziwa rzadkość! Ten czas jest konieczny do postawienia poprawnej diagnozy i przeprowadzenia pełnowartościowego leczenia.
Po drugie fizjoterapeuci zarabiają wystarczająco dużo, aby móc uczęszczać na szkolenia, dzięki czemu stają się coraz lepszymi terapeutami.
Po trzecie, w tym sektorze nie potrzebne jest skierowanie od lekarza. Pacjenci przychodzą na podstawie poleceń od znajomych lub poleceń internetowych. Dlatego mamy tu pełne pole do popisu z wykorzystania nowoczesnych technik fizjoterapii manualnej.